W ubiegłą sobotę 16 listopada odbył się I Jesienny Bieg Potrójnej — nasze ostatnie zawody w tym roku. Oficjalne zakończenie sezonu 2013... Yhm! Smuteczek. Ale roztrenowanie i odpoczynek to także bardzo istotna część treningu, pamiętajcie o tym, drogie dzieci! I chociaż człowiek ma mieszane uczucia, trochę się boi, że mu forma spadnie, że mu się ciałka nazbiera, nogi się odzwyczają i później ciężko im będzie się zmobilizować do takich interwałów na przykład — to najważniejsze jest przekonać samego siebie, że nic złego przez te 2 lub 3 tygodnie się nie stanie, o nie...! Wszystko będzie dobrze, a nawet lepiej! Poza tym roztrenowanie wcale nie musi oznaczać leżenia odłogiem, ale to już zupełnie inna historia.
..
Okolice Potrójnej w Beskidzie Małym. Dzicz! |
.
Szczerze mówiąc, mieliśmy już sobie darować ten start. Trochę się rozleniwiliśmy przez ostatni tydzień… Niby się coś tam biegało, jakiś cięższy trening też wpadł, ale — przynajmniej w moim wypadku — trochę bez entuzjazmu, a zmęczone sezonem nogi już tak ochoczo nie przebierały pod górę. Czy to ta błotnista jesień tak na mnie zadziałała..? A może fakt, że oficjalne zakończenie ligi było miesiąc temu, czyli po ALPIN SPORT Tatrzańskim Biegu Pod Górę..? No i rozdanie nagród, dyplomy, nawet kręcąca się łezka w oku, że się już nam ten sezon skończył, a teraz oto powinno nastać roztrenowanie…? Że się człowiek będzie musiał przerzucić na rower, spacery po lesie i siłownię?
No może… Ale jakoś tak wyszło, że nogi jeszcze chciały trochę pobiegać, a pogoda jakaś taka… akurat sprzyjająca treningom. Nawet w międzyczasie wyjazd na Węgry nam się trafił, a jak by to wyglądało, jakbyśmy nie sprawdzili, jak się tam na obczyźnie biega? No jak..?! Więc postanowiliśmy jeszcze trochę zaczekać, a sezon zakończyć w listopadzie.
Poza tym bieg na Potrójną to pierwszy "górski" w moich rodzinnych stronach! Co prawda nieomal od 10 lat mieszkam w Krakowie, ale kiedy tylko można — a znacie już nasze możliwości z pogranicza teleportacji — to jednak biegamy poza miastem, więc doprawdy... Czy mogłoby nas tam zabraknąć?
Ponieważ,
jak sama nazwa wskazuje, był to bieg pierwszy — zaplanowana przez organizatora trasa
nie była nam bliżej znana. Co prawda poszczególne etapy i owszem, ale Beskid Mały poprzecinany jest mnóstwem małych
ścieżek i ścieżynek, które nie są zaznaczone na żadnych mapach, a takimi właśnie miały prowadzić zawody. Postanowiliśmy obadać dokładniej trasę, ażeby to
mieć przynajmniej ogólny pogląd na to, czego należy się spodziewać i chociaż nie
udało nam się trafić
we wszystkie ścieżki, którymi biegliśmy w sobotę, ponieważ
nie było jeszcze oznaczeń, to taki trening dobrze
nam zrobił.
My. Jeszcze pełni nadziei, że jednak nie zacznie padać... A to już nasze nogi zaraz przed pierwszym podbiegiem. |
Powiedzmy sobie szczerze: bieg wcale do najłatwiejszych nie należała, głównie ze względu na strome zbiegi,
trudne technicznie. Ale
po kolei.
Od samego początku pogoda nie chciała z nami współpracować. Temperatura oscylowała w ogół jednego marnego stopnia powyżej zera (dobrze, że chociaż tyle... ale przymarznięta do kamieni trawa na szczycie to już było przegięcie! Pogodo, szanujmy się!). Gęsta mgła potęgowała uczucie chłodu (powiało z bieguna, ehh..!), a w dodatku po dwóch kilometrach zaczęło padać i już do samego końca nie przestało… Ale przyjechaliśmy do Rzyk w konkretnym celu, więc po naradzie w co się ubrać i czy biegniemy całość, czy tylko część, ruszyliśmy błotnistym traktem zatapiając się w bezkresną mgłę…
Od samego początku pogoda nie chciała z nami współpracować. Temperatura oscylowała w ogół jednego marnego stopnia powyżej zera (dobrze, że chociaż tyle... ale przymarznięta do kamieni trawa na szczycie to już było przegięcie! Pogodo, szanujmy się!). Gęsta mgła potęgowała uczucie chłodu (powiało z bieguna, ehh..!), a w dodatku po dwóch kilometrach zaczęło padać i już do samego końca nie przestało… Ale przyjechaliśmy do Rzyk w konkretnym celu, więc po naradzie w co się ubrać i czy biegniemy całość, czy tylko część, ruszyliśmy błotnistym traktem zatapiając się w bezkresną mgłę…
Kamil i pierwszy podbieg |
Kamil na pierwszym podbiegu. Szczytu jeszcze nie widać... |
Trochę się pogubiliśmy, bo trasa nie była jeszcze oznaczona, ale i tak było fajnie! |
Na samym szczycie Łamanej Skały — trochę zboczyliśmy ze szlaku. |
Omg! |
Zbieg czarnym szlakiem do kompleksu "Czarny Groń" |
.
W sobotę, czyli w dniu zawodów, pogoda pozostała niesfornie nieugięta. Nie zaskoczyła nas pozytywnie. Od samego rana trochę padało, a gęsta mgła oblepiała szczelnie domy, drzewa i nasz pędzący w stronę Andrychowa samochód… Po zameldowaniu się w biurze zawodów i odebraniu pakietów startowych, przypięliśmy nasze numerki (które okazały się całkiem szczęśliwe) i ruszyliśmy na start, który został wyznaczony w odległości ok. 1,5 km od kompleksu „Czarny Groń”. Później rozgrzewka, pogaduszki z ekipą z Norafsport, poklepywania po plecach i nerwowe zerkanie na zegarek, ile to jeszcze tych minut do startu no i w końcu odliczanie! I wszyscy razem: 3... 2... 1... I poszli w las!
.
W sobotę, czyli w dniu zawodów, pogoda pozostała niesfornie nieugięta. Nie zaskoczyła nas pozytywnie. Od samego rana trochę padało, a gęsta mgła oblepiała szczelnie domy, drzewa i nasz pędzący w stronę Andrychowa samochód… Po zameldowaniu się w biurze zawodów i odebraniu pakietów startowych, przypięliśmy nasze numerki (które okazały się całkiem szczęśliwe) i ruszyliśmy na start, który został wyznaczony w odległości ok. 1,5 km od kompleksu „Czarny Groń”. Później rozgrzewka, pogaduszki z ekipą z Norafsport, poklepywania po plecach i nerwowe zerkanie na zegarek, ile to jeszcze tych minut do startu no i w końcu odliczanie! I wszyscy razem: 3... 2... 1... I poszli w las!
.
Zdjęcie pochodzi z portalu Nowiny Andrychowskie online |
Zdjęcie pochodzi z portalu Nowiny Andrychowskie online |
Zaczęło się ostro, chociaż przez kilkaset metrów na samym początku biegliśmy praktycznie
po płaskim, za to bardzo błotnistym terenie!
.
Zanim zdążyłam pomyśleć, że w sumie, to jest całkiem fajnie, zrobiło się ślisko i stromo, a na kilku odcinkach trzeba było się trochę wspomóc także rękami. I tak po dwóch kilometrach, dopingowani głośnymi dzwonami pasterskimi potrząsanymi dzielnie przez kibiców, dobiegliśmy do grani i pomknęliśmy dalej wąskimi, leśnymi ścieżynami, kierując się w stronę szczytu Na Beskidzie o wysokości 865 n.p.m., przeskakując raz po raz nad jakąś rozległą kałużą, wylewającą się ze swojego dołka.
.
No i oto pierwszy zbieg... I od razu mały poślizg na wilgotnych liściach, który na szczęście został przeze mnie opanowany, co bardzo mnie ucieszyło, bo nie lubię się zbierać z błota, jak wszyscy pędzą! Zbiegliśmy mniej więcej w okolicach, gdzie zaczynał się pierwszy podbieg, aby zmierzyć się z drugim… Ten miał podobne nachylenie, co poprzedni, jednak był od niego nieco krótszy. Trasa prowadziła lasem równolegle do nartostrady, którą to znam bardzo dobrze, gdyż często jeżdżę tam w zimie, ciesząc się fajnym, dłuuugim i stromym stokiem. Yhm! A teraz biegnij, człowieku i raduj się nadal!
Kamil zaraz po starcie. Fot.: Barbara Dominiak |
.
Zanim zdążyłam pomyśleć, że w sumie, to jest całkiem fajnie, zrobiło się ślisko i stromo, a na kilku odcinkach trzeba było się trochę wspomóc także rękami. I tak po dwóch kilometrach, dopingowani głośnymi dzwonami pasterskimi potrząsanymi dzielnie przez kibiców, dobiegliśmy do grani i pomknęliśmy dalej wąskimi, leśnymi ścieżynami, kierując się w stronę szczytu Na Beskidzie o wysokości 865 n.p.m., przeskakując raz po raz nad jakąś rozległą kałużą, wylewającą się ze swojego dołka.
Kama. Wiatr we włosach, mgła w oczach, grymas na twarzy, ale biegnie! Fot.: Barbara Dominiak |
.
No i oto pierwszy zbieg... I od razu mały poślizg na wilgotnych liściach, który na szczęście został przeze mnie opanowany, co bardzo mnie ucieszyło, bo nie lubię się zbierać z błota, jak wszyscy pędzą! Zbiegliśmy mniej więcej w okolicach, gdzie zaczynał się pierwszy podbieg, aby zmierzyć się z drugim… Ten miał podobne nachylenie, co poprzedni, jednak był od niego nieco krótszy. Trasa prowadziła lasem równolegle do nartostrady, którą to znam bardzo dobrze, gdyż często jeżdżę tam w zimie, ciesząc się fajnym, dłuuugim i stromym stokiem. Yhm! A teraz biegnij, człowieku i raduj się nadal!
Po kilometrze podbiegu i 210 m przewyższenia wybiegliśmy na grań na wysokość 810 m n.p.m… Później zakręt w prawo i zbieg stokiem — tym razem w okolice startu. Prawdziwy anglosas, no...
Ostatni
podbieg nie był już taki stromy, za to ciągnął się na odcinku około 4 km. Przewyższenie, jakie tym razem mięliśmy do
pokonania, to około 360 m. Na Potrójnej osiągnęliśmy najwyższy punkt trasy: 884
m n.p.m.. Tutaj tez zaczynał się najtrudniejszy według mnie zbieg, prowadzący na zmianę a to wąskim wąwozem wymoszczonym wilgotnymi liśćmi, a to
szeroką drogą, pełną ostrych kamieniami, które osuwały się pod wpływem ciężaru
zbiegających. Najwyraźniej nie zdążyli posprzątać i poukładać z boku.
Luźne podłoże spowodowało, że trzeba było miejscami trochę wyhamować, ażeby to nie skończyć z rozbitym nosem na najbliższym drzewie, bo takie nieszczęścia lubią chodzić po ludziach, a zwłaszcza po biegaczach w lesie! A ostatnią atrakcją, jaką zafundowano naszym nogom, był skok nad rowem między płotkami! Taki finisz, kochani!
Luźne podłoże spowodowało, że trzeba było miejscami trochę wyhamować, ażeby to nie skończyć z rozbitym nosem na najbliższym drzewie, bo takie nieszczęścia lubią chodzić po ludziach, a zwłaszcza po biegaczach w lesie! A ostatnią atrakcją, jaką zafundowano naszym nogom, był skok nad rowem między płotkami! Taki finisz, kochani!
Jest i płotek! Jest też dołek! Zdjęcie Jolanty Szmyd z Norafsport. Dzięki! |
.
Na mecie zameldowaliśmy się w następującej kolejności: Kamil drugi, ale pierwszy i ja 33... ale druga kobieta i pierwsza w kategorii. Takie zakończenie sezonu nam się podoba!
Gratulujemy także Agnieszce z Norafsport! Brawo! Dwa rozmazane zdjęcia z dekoracji:
.
Na mecie zameldowaliśmy się w następującej kolejności: Kamil drugi, ale pierwszy i ja 33... ale druga kobieta i pierwsza w kategorii. Takie zakończenie sezonu nam się podoba!
Gratulujemy także Agnieszce z Norafsport! Brawo! Dwa rozmazane zdjęcia z dekoracji:
.
Karczma "Czarny Groń" w Rzykach podczas dekoracji zawodników. Bardzo fajny klimat! Polecamy także pyszny gulasz! |
.
Oprócz super extra nagród, takich jak długopisy, maskotki i tysiąc ulotek, dostaliśmy jeszcze po bardzo ładnej statuetce, koszulce, po bonie na stóweczkę i po papierowej torebce. Dziękujemy organizatorom, sponsorom i wszystkim, którzy pomagali i dopingowali nas na trasie, a zwłaszcza Klubowi Alpinistycznemu KANDAHAR!
A więcej zdjęć i informacji znajdziecie tutaj:
Nowiny Andrychowskie online
I Jesienny Bieg Potrójnej, Ilona Wicherkiewic
Czarny Groń, Barbara Dominiak
I Jesienny Bieg Potrójnej, Józef Pawlica
Przybywajcie w przyszłym roku! Polecamy! A poniżej trasa:
.
I Jesienny Bieg Potrójnej, Ilona Wicherkiewic
Czarny Groń, Barbara Dominiak
I Jesienny Bieg Potrójnej, Józef Pawlica
Przybywajcie w przyszłym roku! Polecamy! A poniżej trasa:
.
Gratulacje! Tylko dlaczego Kamil dobiegł na drugim miejscu skoro patrząc na zdjęcia to cały czas prowadził i to z dużą przewagą? Wygląda jakby cały czas prowadził a potem zonk i drugie miejsce.
OdpowiedzUsuńMocarze jesteście z tymi biegami :-)
Hmmm... No cóż, odpowiedź jest bardzo prosta, aczkolwiek zdarzenie, które miało miejsce, jest śmiesznie banalne. Niech to pozostanie dla wszystkich przestrogą... Kamilowi rozwiązał się but! Musiał się zatrzymać i to dwa razy, a to wystarczyło, aby skończyć ostatecznie na drugiej pozycji. Biegacze, wiążcie sznurówki na dwa węzełki! :)
Usuńszkoda... :/
OdpowiedzUsuńDarku, czasami porażka może więcej nauczyć, niż zwycięstwo.
UsuńŚwietna relacja ... super trasa, fantastyczne zdjęcia i piękne widoczki :)) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńLipowa, dziękujemy! A trasa... O tak, bardzo ciekawa i wymagająca! Może kiedyś odwiedzisz Beskid Mały..? Zapraszamy! W końcu my jesteśmy częstymi gośćmi w Zimniku :)
Usuń