poniedziałek, 7 października 2013

Magurka Wilkowicka








Jesień, to dla nas nie tylko pora roku, chłodne noce, mgliste poranki i kolorowe liście szeleszczące pod stopami podczas biegu. Jesień, to także okres, kiedy to kończą się rozgrywki Ligi Biegów Górskich, rozpoczynających się wczesną wiosną. Jeśli jeszcze nie wiecie, co to takiego, a jesteście ciekawi, zapraszamy do lektury naszego  bloga, a na pewno szybko się zorientujecie, czym to pachnie. :)

Tymczasem wróćmy do tematu. Jednym z trzech ostatnich, wysoko punktowanych biegów, obok Memoriału Wojtka Kozuba i Biegu Na Kasprowy Wierch, jest IV Bieg Górski o Puchar Igosport na Magurkę Wilkowicką, sklasyfikowany jako S-ka w kategorii Ligi Biegów Górskich.

Ponieważ trasa biegu na Magurkę została od zeszłego roku nieco zmieniona, dzień przed zawodami postanowiliśmy przejść się planowaną trasą, aby nieco się z nią zapoznać. Ponad to byliśmy ciekawi co nas czeka w niedzielny poranek, kiedy to większość z Was będzie jeszcze rozkosznie przeciągać się pod puchatą kołderką w Podusiowej Krainie.

Magurka Wilkowicka wznosi się na wysokość 909 m n.p.m. i jest to czwarty pod względem wysokości szczyt naszego Beskidu Małego. Miałam już kiedyś okazję wybiec jej zboczem pod schronisko podczas któregoś z wiosennych biegów z Kamilem, kiedy to razem zdobywaliśmy najwyższy szczyt Beskidu Małego Czupel (tak, tak... mimo swej skromnej wysokości, czyli 933 m n.p.m. Czupel należy do Korony Gór Polski i to od trzydziestu lat).


Tym razem Magurka zechciała nam jednak okazać swoje nowe oblicze: podejście od strony Straconki, południowo-wschodniej dzielnicy Bielska-Białej.
Trasa biegu zapowiadała się interesująco: 6,5 km długości, 600 m przewyższenia. Zaparkowaliśmy tuż pod wejściem na szlak oznaczony kolorem czerwonym i ruszyliśmy w górę. Linia startu niedzielnego biegu zaplanowana była nieco niżej, na Bulwarach Słonecznych nad rzeczką Straconką, ale postanowiliśmy pominąć ten płaski odcinek poprowadzony wygodną ścieżką i asfaltową szosą i zacząć od razu od podejścia. Wąski trakt początkowo prowadził przez pola, później należało wykonać kilka susów nad błotnistymi kałużami, przez zarośla — wprost na kamienistą szeroką drogę prowadzącą na szczyt. Tam również była zaplanowana meta — pod schroniskiem PTTK. 
Najpierw należało jednak zdobyć pierwsze wzniesienie — taki support przed właściwym podbiegiem. Pierwszy odcinek pokonaliśmy w miarę szybko, chociaż podejście było bardzo strome, a podłoże dosyć krnąbrne: luźne kamienie wymagały skupienia się na trasie. Ta wiedza okazała się natomiast bardzo przydatna następnego dnia na zawodach.




Następnie podbieg przeszedł w niewielkie wypłaszczenie, a po prawej stronie otwarła się przed nami wspaniała panorama na Skrzyczne i Klimczok górujący nad Bielskiem-Białą.
Zachodzące słońce dodało uroku temu widokowi. Las wyglądał zdumiewająco pięknie... Nie mogliśmy się nie zatrzymać na jedno, małe niewinne zdjęcie. Jesień, jesień...










Później krótki, około 60-metrowy zbieg no i część główna biegu, zadowalająca nawet najbardziej wprawionych górskich biegaczy: stromy, wymagający odcinek o długości 2,5 km i ponad 300-metrowe przewyższenie. Omg!

Organizatorzy najwyraźniej mieli podobne zdanie, bo — po dosyć ostrej wspinaczce kiedy już mięliśmy nadzieję, że oto podbieg się wypłaszczy, albo przynajmniej nieco złagodnieje... na kamieniach nagle dostrzegliśmy jakże optymistyczny, dodający wigoru napis: "tu się zacznie"! Świetny pomysł!


Sponsorem biegu było: "tu się zacznie :)"

I tak oto znaleźliśmy się prawie na samym szczycie Magurki. Do schroniska PTTK już jednak nie dotarliśmy, bo raptem zrobiło się chłodno i ciemno. Nie byliśmy dostatecznie przygotowani... nasze letnie obuwie sportowe o cieniuśkich podeszwach nie lubi takich warunków, a stopy w tychże bucikach tym bardziej :) Postanowiliśmy więc zostawić sobie te ostatnie kilkaset metrów jako niespodziankę na zawody. Taka wisienka na torcie, na który trzeba zaczekać na "po obiedzie" :)




Niedzielny poranek przywitał nas... przymrozkiem i gęstą mgłą. Na szczęście, zanim jeszcze zdążyliśmy porządnie się rozgrzać już w okolicach linii startu, doczekaliśmy się słońca, co niewątpliwie dodało nam energii. Zawody były bardzo fajnie zorganizowane. Jak zwykle przyjechało wielu zawodników z czołówki Ligi, co zapowiadało pasjonującą walkę. Trasa została świetnie przygotowana i oznaczona, a do tego wspaniała atmosfera i przepiękna pogoda sprawiły, że ten start zaliczam do naprawdę udanych! Bieg podzieliłam sobie na dwa etapy: do napisu i po napisie, co znacznie ułatwiło mi umiejętne rozłożenie sił ;)

A poniżej kilka zdjęć znalezionych tutaj:




  
Dziękujemy organizatorom i do zobaczenia za rok!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz