Jesień, to dla nas nie tylko pora roku, chłodne noce, mgliste poranki i kolorowe liście szeleszczące pod stopami podczas biegu. Jesień, to także okres, kiedy to kończą się rozgrywki Ligi Biegów Górskich, rozpoczynających się wczesną wiosną. Jeśli jeszcze nie wiecie, co to takiego, a jesteście ciekawi, zapraszamy do lektury naszego bloga, a na pewno szybko się zorientujecie, czym to pachnie. :)
Tymczasem wróćmy do tematu. Jednym z trzech ostatnich, wysoko
punktowanych biegów, obok Memoriału Wojtka Kozuba i Biegu Na Kasprowy Wierch, jest
IV Bieg Górski o Puchar Igosport na Magurkę Wilkowicką,
sklasyfikowany jako S-ka w kategorii Ligi Biegów Górskich.
Ponieważ trasa biegu na Magurkę została od zeszłego roku nieco
zmieniona, dzień przed zawodami postanowiliśmy przejść się planowaną trasą, aby
nieco się z nią zapoznać. Ponad to byliśmy ciekawi co nas czeka w niedzielny
poranek, kiedy to większość z Was będzie jeszcze rozkosznie przeciągać się pod
puchatą kołderką w Podusiowej Krainie.
Magurka Wilkowicka wznosi się na wysokość 909 m n.p.m. i jest to czwarty pod względem wysokości szczyt naszego Beskidu Małego. Miałam już kiedyś okazję wybiec jej zboczem pod schronisko podczas któregoś z wiosennych biegów z Kamilem, kiedy to razem zdobywaliśmy najwyższy szczyt Beskidu Małego —
Czupel (tak, tak... mimo swej skromnej wysokości, czyli 933 m n.p.m. —
Czupel należy do Korony Gór Polski i to od trzydziestu lat).
Tym razem Magurka zechciała nam jednak okazać swoje nowe
oblicze: podejście od strony Straconki, południowo-wschodniej dzielnicy
Bielska-Białej.
Trasa biegu zapowiadała się interesująco: 6,5 km długości, 600 m
przewyższenia. Zaparkowaliśmy tuż pod wejściem na szlak oznaczony kolorem
czerwonym i ruszyliśmy w górę. Linia startu niedzielnego biegu zaplanowana była
nieco niżej, na Bulwarach Słonecznych nad rzeczką Straconką, ale postanowiliśmy
pominąć ten płaski odcinek poprowadzony wygodną ścieżką i asfaltową szosą i
zacząć od razu od podejścia. Wąski trakt początkowo prowadził przez pola,
później należało wykonać kilka susów nad błotnistymi kałużami, przez zarośla —
wprost na kamienistą szeroką drogę prowadzącą na szczyt. Tam również była
zaplanowana meta — pod schroniskiem PTTK.
Najpierw należało jednak zdobyć pierwsze wzniesienie — taki
support przed właściwym podbiegiem. Pierwszy odcinek pokonaliśmy w miarę
szybko, chociaż podejście było bardzo strome, a podłoże dosyć krnąbrne: luźne
kamienie wymagały skupienia się na trasie. Ta wiedza okazała się natomiast
bardzo przydatna następnego dnia na zawodach.
Następnie podbieg przeszedł w niewielkie wypłaszczenie, a po prawej stronie otwarła się przed nami wspaniała panorama na Skrzyczne i Klimczok górujący nad Bielskiem-Białą.
Zachodzące słońce dodało uroku temu widokowi. Las wyglądał
zdumiewająco pięknie... Nie mogliśmy się nie zatrzymać na jedno, małe niewinne
zdjęcie. Jesień, jesień...
Później krótki, około 60-metrowy
zbieg no i część główna biegu, zadowalająca nawet najbardziej wprawionych
górskich biegaczy: stromy, wymagający odcinek o długości 2,5 km i ponad 300-metrowe przewyższenie. Omg!
Organizatorzy najwyraźniej mieli
podobne zdanie, bo — po
dosyć ostrej wspinaczce — kiedy już mięliśmy nadzieję, że oto podbieg się wypłaszczy, albo
przynajmniej nieco złagodnieje... na kamieniach nagle dostrzegliśmy jakże
optymistyczny, dodający wigoru napis: "tu się zacznie"! Świetny
pomysł!
Sponsorem biegu było: "tu się zacznie :)" |
I tak oto znaleźliśmy się prawie na samym szczycie Magurki. Do schroniska PTTK już jednak nie dotarliśmy, bo raptem zrobiło się chłodno i ciemno. Nie byliśmy dostatecznie przygotowani... nasze letnie obuwie sportowe o cieniuśkich podeszwach nie lubi takich warunków, a stopy w tychże bucikach tym bardziej :) Postanowiliśmy więc zostawić sobie te ostatnie kilkaset metrów jako niespodziankę na zawody. Taka wisienka na torcie, na który trzeba zaczekać na "po obiedzie" :)
Niedzielny poranek przywitał nas...
przymrozkiem i gęstą mgłą. Na szczęście, zanim jeszcze zdążyliśmy porządnie się rozgrzać już w
okolicach linii startu, doczekaliśmy się słońca, co niewątpliwie dodało nam
energii. Zawody były bardzo fajnie zorganizowane. Jak zwykle przyjechało wielu zawodników z czołówki Ligi, co zapowiadało pasjonującą walkę. Trasa została świetnie przygotowana i oznaczona, a
do tego wspaniała atmosfera i przepiękna pogoda sprawiły, że ten start zaliczam do naprawdę udanych! Bieg podzieliłam sobie na dwa
etapy: do napisu i po napisie, co znacznie ułatwiło mi umiejętne rozłożenie sił
;)
A poniżej kilka zdjęć znalezionych tutaj:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz