piątek, 27 września 2013

V Wieczorny Bieg na Górę Żar



Żar (761 m n.p.m.) to szczyt we wschodniej części Beskidu Małego, tzw. Beskidu Andrychowskiego. Stanowi doskonałą bazę dla amatorów górskich wycieczek. Prowadzi tam kilka szlaków, w tym jeden — bardzo ciekawy, wręcz podszyty nutką sentymentalizmu — czerwony, prowadzący granią przez Przełęcz Kocierską aż do Wadowic. Dla mniej wprawionych turystów jest ratunek! Na szczyt góry można wjechać koleją linowo-terenową, należącą do Polskich Kolei Linowych. Żar, choć do super wysokich gór nie należy, to potrafi zaskoczyć pięknem widoków, jakie roztaczają się dookoła. Ze szczytu rozciąga się panorama na Jezioro Żywieckie, pasmo Magurki Wilkowickiej i Hrobaczą Łąkę.




Żar znany jest też w środowisku biegaczy górskich. Dwa razy do roku organizowane są tutaj zawody: pierwsze pod koniec czerwca, a drugie rozgrywane są w połowie września.  
Ja zdecydowałem się wystartować we wrześniowej edycji, czyli w "Wieczornym Biegu na Górę Żar”. Dlaczego? Gdyż jest to bieg jedyny w swoim rodzaju — organizowany, jak sama nazwa wskazuje, po zmroku. Większość biegów górskich odbywa się przed południem. 

Czupel (933 m n.p.m.), najwyższy szczyt Beskidu Małego - ten za mgłą i masyw Magurki Wilkowickiej

Start zaplanowany był na godzinę 19:30, a dystans z jakim przyszło mi się zmierzyć, to 2,5 km. Powiecie może: „Pfff… cóż to za dystans?! Moja babcia dalej biega na targ po ogórki!”
Nic bardziej mylnego! Zapraszam wszystkich, łącznie z Waszymi babciami, do zmierzenie się z tym stokiem. Biorąc pod uwagę przewyższenie w górę, równe 350 m i z metą zlokalizowaną na samiutkim szczycie to już tak lekko nie jest.

Kilka godzin wcześniej wybrałem się więc z Kamilą w tamte okolice, aby się trochę oswoić z przewyższeniem. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu, trasa była już oznaczona, a profil wyglądał mniej więcej tak : trawers lekko w górę, następnie twarzą w stronę stoku, później mocny podbieg i znów trawersem, tylko w druga stronę. I tak zygzakiem na sam szczyt.



Po obiedzie przyjechali znajomi z Krakowa: Andrzej, Agata, Darek i Justyna z zamiarem wystartowania i pokonania swych słabości podczas biegu na Żar.


Razem udaliśmy się do biura zawodów. W końcu nadeszła godzina 19:00 — więc i czas na 30 minutową rozgrzewkę. Przygotowania do startu odbywały się wspólnie z Andrzejem i Darkiem, czas mija nieubłaganie. Podczas rozgrzewki zauważyliśmy Adama Długosza, znanego, utytułowanego biegacza górskiego, który z sukcesami startuje za granicą, co niejako uświadomiło nam, kto wygra dzisiejszy bieg. Po skończonej rozgrzewce udaliśmy się na miejsce startu, przygotowanego na terenie lotniska dla szybowców, oświetlonego jedynie lampami quada, co znakomicie podkreśliło charakter imprezy.

SATART! Wyruszyliśmy! Adrenalina dała się we znaki! Wyruszyłem razem ze wspomnianym Andrzejem Długoszem, jednak po około 400 m poszedłem po rozum do głowy. Wiedziałem, że niestety nie utrzymam tempa rywala, więc postanowiłem bronić drugiej pozycji. Walka była przednia! Do około połowy dystansu czułem ciepły oddech zawodnika, Mariusza Skrzyp, ale nie ustępowałem. Trzymałem swoje mocne stałe tempo. Czułem, jak serce bije bardzo szybko, starając się przepompować tyle krwi do mięśni, ile to możliwe. Przez moment zatkało mi uszy, oddech rywala ucichł… 

— A może po prostu nie słyszę nic przez zatkane uszy?! — pomyślałem.
Ale powiedziałem sobie, że nie będę się obracać, aby nie rozproszyć uwagi.
Bieg  umilała muzyka płynąca z głośników pozawieszanych wzdłuż stoku, choć dziś nie mogę sobie przypomnieć, jakie utwory były puszczane podczas biegu.
Biegnę dalej... Za mną już trzy ćwierci trasy, najcięższy odcinek za mną. Skusiłem się i zerknąłem przez ramię w tył. Znaczna przewaga nad trzecim zawodnikiem dodała mi motywacji. Udało się mi obronić pozycję! 

Na metę wbiegłem zmęczony, lecz bardzo szczęśliwy. Przez moment było mi gorąco i czułem, że żołądek nie pracuje jak powinien z powodu priorytetowego transportowania krwi przede wszystkim w kończyny dolne. 
Ogarnęła mnie radość, gdyż pobiłem swój czas z zeszłego roku o 1 minutę i 30 sekund, meldując się na mecie z czasem 16’47”. Po chwili przybiegają Darek i Andrzej, wszyscy zmęczeni, lecz uśmiechnięci. Gratulujemy sobie nawzajem. 

Wszyscy jesteśmy zwycięzcami :)

W nagrodę za ukończony bieg dostajemy ciepły posiłek (bardzo pyszny!), pamiątkową koszulkę, no i oczywiście butelkę wody dla ochłody :)

Kamil i puchar na podium

W zawodach wystartowało około 100 zawodników z całej Polski. Wszyscy zostali zwycięzcami, ponieważ wszyscy ukończyli bieg, pokonując swoje słabości. Przecież o to w tym wszystkim chodzi: by pokonywać siebie, czerpać z tego ogromną radość i poczuć uderzenie endorfin na mecie. Do zobaczenia za rok! 
Kamil

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz