Właśnie rozpoczyna się najdłuższa pora roku — nasza tradycyjna, polska, trwająca aż do kwietnia (!), zima. Pierwszy śnieg już spadł, no i zrobiło się zimno, ciemno, ponuro... Ale to przecież nie oznacza, że nie można wyjść pobiegać! Nawet, jeśli na początku ciężko jest się zmobilizować, to już po kilku... no dobra, po kilkunastu minutach robi się cieplej, wiatr już tak bardzo nie przeszkadza, śnieg na twarzy zaczyna cieszyć i robi się weselej.
Jednak czasami, mimo tego, że czujesz się wypoczęty, coś jest nie tak... Miewasz takie wrażenie podczas treningów? Biegniesz w spokojnym tempie ale odczuwasz większe zmęczenie? Wmawiasz sobie, że to przez zalegający śnieg, który to usilnie spowalnia Twoje kroki? A może przez temperaturę, która nie pozwala skutecznie zaczerpnąć powietrza w płuca, by najefektywniej dotlenić mięśnie? I głowisz się i głowisz… A może to źle przeprowadzona rozgrzewka, która przecież powinna być nieco inna niż w cieplejszych okresach roku — dłuższa i mniej intensywna, by spokojnie dać się wbić organizmowi w rytm w te chłodne zimowe dni? Te wszystkie czynniki mogą sprawić, że podczas treningu, zamiast cieszyć się biegiem, odczuwamy dyskomfort.
Jednak kiedy robi się chłodno, a temperatura spada poniżej zera bardzo często umyka nam jeszcze jeden bardzo ważny aspekt: nawadnianie. A przecież w zimie
wytracamy równie dużo wody, co latem, jednak z powodu niższej temperatury — uczucie pragnienia
zanika.
Wystarczy
spojrzeć na mknącego biegacza w mroźny dzień. Co zobaczymy? Niczym u Tuwima... lokomotywę produkującą wielkie ilości pary, która wydobywa się prosto z ust biegacza. Organizm ogrzewając się wytraca energię, która uwalnia się pod postacią pary na całej powierzchni ciała, ale najlepiej widoczna jest podczas wydychania powietrza z płuc, ponieważ różnica
temperatury między wnętrzem naszego ciała, a warunkami panującymi na zewnątrz
jest duża. Niskie temperatury mogą
także powodować zwiększoną ilość wydalanego moczu.
Dla niedowiarków — eksperyment!
Zważmy się przed i po aktywności fizycznej w chłodne dni. Oczywiście bez ubrania w którym zamierzamy wyjść na trening, ponieważ ponowne wejście na wagę w stroju po biegu da niewspółmierny wynik. Zanim przystąpimy do pomiaru, należy dokładnie wytrzeć ciało. Wynik może zaskoczyć, zwłaszcza, że utrata wody nie będzie wprost proporcjonalna do uczucia pragnienia po aktywności. Różnicę w wadze należy uzupełnić, pijąc wolno łyczek po łyczku.
W
co najlepiej zaopatrzyć się podczas zimowych długich biegów, by odpowiednio
się nawadniać? Przychodzimy
z pomocą i naszym wypróbowanym napojem izotonicznym na bazie miodu.
Dlaczego
miód? Chyba niema tak prozdrowotnego nośnika czystej energii w przyrodzie. Jest cennym produktem odżywczym, zwłaszcza
dla ludzi wyczerpanych pracą fizyczną lub umysłową, polecany jest także w diecie sportowców. Obecna w miodzie acetylocholina obniża ciśnienie i
poprawia krążenie krwi, czyli rozgrzeje nas w chłodne dni, natomiast cholina działa ochronnie na wątrobę. Zwiększa także wydzielanie żółci. Jony metali zawarte w miodzie stymulują produkcję czerwonych
ciałek krwi i hemoglobiny.
Dobrze! Ale co to takiego: napój izotoniczny?
Pokrótce — napój izotoniczny charakteryzuje się taką samą osmolalnością co płyny ustrojowe — w 100 mililitrach zawiera tyle samo cząsteczek węglowodanów i elektrolitów. Dzięki temu taki napój wchłania się szybciej niż woda.
Możemy go łatwo i szybko przygotować samemu w domu! Jak to zrobić? Zasada
jest prosta: na każde 100 ml płynu musi przypadać od 4g do 8g węglowodanów. Spośród
wielu wariacji jakie udało nam się stworzyć, wybraliśmy jedną, która najlepiej
nada się na zimową aurę.
Składniki na zimowy napój dla aktywnych:
— 3 łyżki miodu;
— ½ centymetra imbiru, który należy zetrzeć na tarce z drobnym
oczkiem;
— ¼ łyżeczki soli morskiej
nieoczyszczonej;
— ćwiartkę cytryny.
Przygotowanie:
Do wysokiego naczynia wlewamy 1l wody, dodajemy miód (w naszym przypadku sprawdza się gryczany), sól i wyciskamy sok z ćwiartki cytryny — uwaga na pestki! Następnie wszystko energicznie mieszamy i gotowe! Aby jak najlepiej wykorzystać biodostępność składników odżywczych zawartych w napoju, zaleca się odstawić go na parę godzin przed spożyciem. A kaloryczność? W 100 ml znajduje się ok. 6 g węglowodanów oraz ok. 24 kcal.
Od tej chwili możemy cieszyć się własnym,
domowym, bardzo zdrowym napojem izotonicznym. To lepsza wersja od chemicznego zlepka pierwiastków w podejrzanie neonowym kolorze, który można kupić w supermarkecie. Aby w pełni wykorzystać właściwości naszego napoju, wystarczy podgrzać go do temperatury około 40°C — doskonale nas
rozgrzeje, pozwalając na jeszcze większy komfort biegu w zimowe dni.
Możemy zabrać go ze sobą w teren, wypić szklankę około 20 minut przed wyjściem lub raczyć się nim po biegu. Miłego treningu!
.
Źródło:
„Żywienie
w sporcie. Kompletny przewodnik”, Anita Bean [2008, Zysk i S-ka Poznań]
„Farmakognozja:
podręcznik dla studentów farmacji.”, Wyd. V unowocześnione, Stanisław
Kohlmünzer, Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2003
WypróbUj!
OdpowiedzUsuńCiekawy przepis! Nie wspominając już o tym, że miód wzmacnia odporność. Najlepiej jednak jak jest rozrobiony w wodzie nawet 8 godz. przed wypiciem. Wówczas wchłanialność rośnie kilkakrotnie.
OdpowiedzUsuń...a myślałem, że dodanie imbiru to mój innowacyjny pomysł ;)
OdpowiedzUsuńpiję go jest rewelacyjny i co najważniejsze nie chce mi się po nim pić jeszcze bardziej (jak to jest w przypadku tych supermarketowych)
Świetny przepis! Na pewno wypróbuję.
OdpowiedzUsuń